Ostatnio tyle się dzieje, że nie mam czasu tu w ogóle zaglądać.
Więc, ten egzamin o którym ostatnio pisałam - IELTS - zdaję 7 stycznia. Więc cały wolny czas poświęcam na naukę. Znalazłam w necie książkę ze starymi testami, Stuart mi w pracy ją wydrukował. I teraz ciągle można mnie znaleźć przy biurku rozwiązując testy, pisząc wypracowania i itp. Potem Stuart mi je sprawdza, mówi co jest źle, i muszę napisać jeszcze raz podobny esej tylko bez tych błędów, oczywiście nie mam wglądu do wcześniejszego. Albo robimy 'speaking'. Jednym słowem pomaga mi bardzo. Ale z tego co zauważyłam i co mi Lucia powiedziała, on to lubi. Skoro lubi, to ja z miłą chęcią to wykorzystam. Obydwoje zgodnie stwierdzili, że bez problemu powinnam zdać na wymagane punkty do rekrutacji (zarówno jako pielęgniarka jak i później do wizy rezydenckiej) czyli 7 punktów na 9 możliwych muszę zdobyć. A egzamin składa się z: speaking (mówienie, które wygląda jak dzisiejsza matura, czyli ma się odegrać jakąś scenkę); reading - czytanie ze zrozumieniem, i odpowiadanie na pytania, uzupełnianie gap; listening - czyli puszczają nagranie jakieś i na podstawie tego co usłyszę mam odpowiedzieć na pytania; i writing - czyli coś z czym zawsze mam problemy... JA NIENAWIDZĘ PISAĆ!!! Pamiętam jak w 3 klasie podstawówki miałam problem opisać obrazek w 3 zdaniach i mama musiała mi pomóc. Do dziś mam wstręt do pisania. A tu w dodatku w obcym języku i na jakieś dziwne tematy, np:
'Some governments say how many children a family can hare in their country. They may control the number of children someone has through taxes.
It is sometimes necessary and right for a government to control the population in this way.
Do you agree or disagree?
Give reasons for your answer.'
Czyli po polsku:
'Niektóre państwa mówią ile dzieci powinny mieć rodziny. Kontrolują liczbę urodzeń poprzez nakładanie podatków.
Czy to jest potrzebne i potrzebne dla kraju, aby kontrolować populację w ten sposób.
Zgadzasz się czy nie?
Podaj przykłady, do potwierdzenia Twoje tezy.'
Dodam jeszcze, że na napisanie tego czegoś mam 40 minut, słownie CZTERDZIEŚCI (!!!) minut, i mogę napisać +/- 250 słów
No kurka wodna, AAAA!
Poza tym zajęta byłam robieniem prezentu dla Lucy. Ona stwierdziła kilka tygodni temu, że choinki nie będzie, bo jakby się choinka zapaliła (od kiedy w dobie XXI wieku choinka się może zapalić?!) to wtedy cały dom się zapali, bo tu domy budują z drewna. Więc choinki teoretycznie miało nie być. Ale jak to tak, święta bez choinki?! Wystarczy, że jest gorąco i komary żrą (właśnie jeden mnie ugryzł, ale zaraz potem zabiłam:P). No więc zrobiłam własną choinkę. Z włóczki i drutu. Zdjęcia jeszcze nie wkleję, bo nie mam bombek w postaci Ferreo Roche - ulubionych czekoladek Lucy. Zdjęcie będzie w takim razie osobno. Stuart dostanie papier toaletowy w sudoku - bo uwielbia je rozwiązywać, tak dla relaksu.
OGŁOSZENIA PARAFIALNE:
Ogłaszam że, nagrodę za najlepszy pomysł na prezent dla Vinniego otrzymuje TJ2. Niebawem oczekuj jakiejś przesyłki z NZ;).
Osobom, które pofatygowały się na pocztę, aby wysłać mi chociaż kartkę świąteczną, bardzo dziękuję! Nie spodziewałam się tego w zupełności (a nie mówiąc o pieniążkach na koncie - za które jeszcze bardziej dziękuję, a których jeszcze bardziej się nie spodziewałam!). Zawsze to coś lepszego niż dostanie kartki drogą e-mailową...
Wszystkim czytającym tego bloga, życzę: dużo śniegu - ciągle widzę jak marudzicie na fb, jak to zima i święta bez śniegu... A co ja mam powiedzieć?! W moim przypadku śnieg będzie zastąpiony przez piasek;); dużo prezentów pod choinką i dużo makówek! (tego chyba Wam najbardziej zazdroszczę, ja tutaj nie umiałam nigdzie maku znaleźć...) A tak poza tym to WESOŁYCH ŚWIĄT!
Wesołych Świąt :*:*/olcia
OdpowiedzUsuń