niedziela, 6 maja 2012

J-day

Jakoś mnie wena twórca natchnęła, więc opiszę moje przemyślenia na temat wczorajszego dnia.

5 maja jest Międzynarodowy Dzień Legalizacji Marihuany. I w tym dniu palenie jest legalne, przynajmniej tutaj. Nie chcę pisać czy to jest dobre czy złe, jakie jest moje stanowisko, bo to moja sprawa. Chcę się z Wami podzielić moim przemyśleniem.

W związku z tym dniem, był zorganizowany happening. Miał miejsce w parku. Poszłam tam z znajomymi. Dużo młodych ludzi było, starsi, a nawet baaardzo starzy też się zdarzyli. Z 2 tysiące ludzi na pewno było. Wszyscy szczęśliwi, palą na trawce sobie. Zero bójek, zero awantur. Cisza spokój. No i tak siedzę ze znajomymi na tej zielonej trawce, rozmawiamy, niektórzy palą fajkę pokoju, a mnie naszła pewna sprawa.

Gdyby to się działo w Polsce, to a) znalazł by się ktoś komu się by to nie podobało, b) znalazł by się ktoś kto jest chętny do bójki, c) na pewno było by pełno ochrony, d) policja by też pewnie była i zaczynała by spisywać każdego kto pali... A jednak młodzi ludzie umieją się bawić i żadnej ochrony nie musi być! Byłam tam przez dobre 3 godziny i ani jednego mundurowego nie widziałam. Cisza, spokój. Grupki ludzi rozmawiają, że sobą. Ktoś tam gra w siatkówkę, ktoś inny w badmintona, a i frisbee też widziałam. Jeszcze inny ktoś chodził po linie albo na szczudłach. Sielankowo jednym słowem.

Da się? Da!

Czemu w Polsce młodzi ludzie nie umieją się tak bawić? I zawsze komuś agresor się włączy. I zawsze znajdzie się ktoś kto popsuje całą zabawę?